SZLAKIEM PIASTOWSKIM - opowieść solidna jak historia Piastów

Garść wspomnień z wycieczki “SZLAKIEM PIASTOWSKIM” 23 - 25 sierpnia br.

Garść dośc spora. Wycieczka niedługa, ale bogata w historię o początkach państwa polskiego.

Proszę wybaczyć, że tę “garść” nieco rozwinę, bo wiedza o początkach naszego państwa jest ogromna dzięki wykopaliskom i nadal aktualnym pracom archeologicznym, przy wykorzystaniu coraz to nowych technik.

Pierwsza to nasza wycieczka, na którą wyruszyliśmy w deszczu. Mimo to humory dopisywały jak zwykle. Tym bardziej, iż okazało się, że jest nas więcej niż na liście! Rozmnożyliśmy się o trzy osoby. Pani Prezes, jak zwykle zadowolona sporą liczbą wycieczkowiczów, wydłużyła listę, a pan przewodnik, całkowicie spokojny, załatwił w hotelu dodatkowe “studio”. Czekała nas kilkugodzinna jazda do Gniezna. W autobusie było cicho i sennie, bo trzeba było wcześnie wstać, a odjazd był o 7.30. Po krótkich postojach na rozprostowanie kości, tudzież kawę czy herbatę, ok. południa dotarliśmy do Gniezna.

Gniezno to jedno z ważniejszych wielkopolskich miast, siedziba prymasa Polski, miejsce związane z legendą o Lechu, pełne zabytków.

gniezno 01W księdze pierwszej "Kroniki polskiej" Galla Anonima czytamy: "Był mianowicie w mieście Gnieźnie, które po słowiańsku znaczy tyle co "gniazdo", książę imieniem Popiel". Tę interpretację przejęli kolejni kronikarze, powtarzając ją między innymi wraz z legendą o Lechu, Czechu i Rusie. Najstarsze osadnictwo na terenie Gniezna sięga epoki kamienia łupanego. W późniejszych czasach funkcjonowało tu kilka niewielkich osad. Przez wiele lat uważano, że na współczesnym Wzgórzu Lecha istniał gród, którym mieli władać członkowie legendarnej dynastii Popielów. Jednak badania archeologiczne wskazują, że resztki kamiennej budowli, które odkryto pod katedrą, miały prawdopodobnie funkcję kultową. Być może działała tu ważna, pogańska świątynia, opuszczona po chrzcie Mieszka I.

Około 940 roku na terenie dzisiejszego miasta powstał gród obronny, który szybko stał się jednym z najważniejszych ośrodków władzy w państwie Piastów. Wzniesiono tu palatium - średniowieczny pałac, siedzibę władcy.

Za panowania Bolesława Chrobrego w marcu 1000 roku do Gniezna przybył cesarz Otton III, aby pomodlić się przy grobie św. Wojciecha. Odbył się wtedy słynny "zjazd gnieźnieński". Utworzono wtedy metropolię kościelną z siedzibą w Gnieźnie, jako pierwszą w Polsce, podległą wyłącznie papieżowi. W 1025 roku koronował się tu Bolesław Chrobry. Czasy świetności Gniezna zbliżały się do końca - w 1038 roku gród został złupiony przez księcia Brzetysława. Zniszczenia musiały być znaczne, gdyż Gall Anonim zapisał kilkadziesiąt lat później: "(...) w kościele św. Wojciecha męczennika i św. Piotra apostoła dzikie zwierzęta założyły swe legowiska". Poczynione spustoszenia sprawiły, że Kazimierz Odnowiciel przeniósł swą siedzibę do Krakowa. Mimo to w Gnieźnie, aż do XIV wieku, odbywały się koronacje królewskie. Koronę na swe skronie włożyli tu: Bolesław Chrobry, Mieszko II, Bolesław Szczodry, Przemysł II i Wacław II.

Po takiej dawce historii przekazanej nam przez pana przewodnika, choć nadal w deszczu, ale ochoczo udaliśmy się, aby zwiedzić katedrę. Bazylika prymasowska Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwana też Archikatedrą Gnieźnieńską lub Sanktuarium Św. Wojciecha to imponująca budowla, która wznosi się na Wzgórzu Lecha.

Pierwszą świątynię wzniósł w tym miejscu Mieszko I, była to niewielka kamienna rotunda. Najprawdopodobniej to właśnie w tej świątyni złożono ciało świętego Wojciecha. Nowy, romański kościół wzniósł w tym miejscu prawdopodobnie Bolesław Chrobry. Po zniszczeniu w 1038 r., budowla została odbudowana w stylu romańskim. Odbywały się tu istotne zjazdy i spotkania z udziałem dostojników kościelnych i panujących. W XIV wieku po zniszczeniach z okresu najazdu krzyżackiego na wzgórzu Lecha rozpoczęto wznoszenie monumentalnej gotyckiej katedry, a kolejne przebudowy były w XVII i XVIII wieku. Ostatnie poważne zniszczenia dotknęły świątynię w 1945 roku. 23 stycznia Armia Czerwona po wkroczeniu do Gniezna celowo ostrzelała z czołgu katedrę. Pożar, który wtedy wybuchł zniszczył stalle, organy i poważnie uszkodził wieże. Odbudowę świątyni zakończono w latach 60. ub. wieku.

Współczesna świątynia jest trójnawową bazyliką. Do katedry wiodą Drzwi św. Wojciecha - jest to unikatowy zabytek romańskiej sztuki odlewniczej z XII w. Przedstawiają życiorys św. Wojciecha.

W wolnostojącej dzwonnicy (z 1973 r) wisi słynny dzwon Święty Wojciech, który odzywa się tylko podczas ważnych uroczystości.

W podziemiach zobaczyliśmy m. in. najstarszy w Polsce napis nagrobkowy z ok. 1006 roku oraz odkryte relikty budowli kamiennej z końca IX w. i fragmenty murów bazyliki Mieszka I.

Po dużej dawce historii – to dla ducha, nadszedł czas na coś dla ciała. Przeszliśmy na Rynek, który w średniowieczu otoczony był murami. Jego obecny wizerunek wytyczyła odbudowa po pożarze miasta w 1819 r. Ocalały wtedy tylko dwie kamienice, od podstaw odrestaurowane w1980 r. Kamienice wokół Rynku wzniesiono w różnych okresach, więc w różnych stylach , z fontanną pośrodku, tworzą przyjemny klimat. Deszcz nas nie opuszczał, więc szybko odszukaliśmy sympatyczną knajpkę. Trzeba było odpocząć po długim spacerze i nieco się posilić. Co niektórzy biegali za pamiątkami. Nadszedł czas na zakwaterowanie. Hotel pod nazwą “W Starej Kamienicy”, faktycznie był w starej kamienicy, acz zmyślnie i ciekawie urządzony. Okazało się jednak, że szefowa hotelu nie przekazała informacji o dodatkowym, oczekiwanym “studiu” i nasza Pani Prezes z koleżnkami zostałyśmy na przysłowiowym lodzie, bez pokoju. Bo trzeba wiedzieć, że Pani Ewa zawsze najpierw lokuje wszystkich, a siebie na końcu. Stąd taki efekt , acz nieco zabawny. Panie recepcjonistki po negocjacjach z szefową postarały się i wszystko dobrze się skończyło.

Po kolacji, ze sporą dawką energii, a zmęczenie poszło już w niepamięć, w naszym, bo okazało się, dużym pokoju, nadal z dobrymi humorami, zebraliśmy się na śpiewane spotkanie. Znalazło się też winko, humory dopisywały i tak doczekaliśmy północy. Rozsądek nakazywał, aby iść spać, bo nazajutrz czekał nas wytężony dzień na zwiedzanie.

Obudził nas wspaniały widok! Bezchmurne niebo i słońce! A więc śniadanie i w drogę. Azymut – Ostrów Lednicki.

ostrw lednicki 01Gdy dojechaliśmy na miejsce rozpostarł się przed nami piękny widok Jeziora Lednickiego i dalekie przestrzenie z niewielkimi wzniesieniami. I tu atrakcja – na wyspę dopłynęliśmy promem. Za czasów Mieszka I były tu dwa mosty łączące wyspę z lądem. Na wyspie przywitali nas trzej groźni, uzbrojeni “po uszy” rycerze na koniach.

To tu, na Ostrowie Lednickim, usytuowane jest Muzeum Pierwszych Piastów, Pomnik Historii, na wyspie położonej między Poznaniem i Gnieznem. Ostrów Lednicki stanowił ważny punkt na Szlakach Piastowskim i Romańskim, a dzięki odkryciu muszli pielgrzymiej, wiadomo, że też na Szlaku Św. Jakuba. Ostrów Lednicki to miejsce, w którym pierwsi władcy piastowscy wznieśli jedną ze swych ważnych rezydencji. Odnaleziono tu krzemienne narzędzia z epoki kamienia oraz epoki brązu i żelaza. Na przełomie IX i X w. wzniesiono tu warowny gród – są to pozostałości grodu Mieszka I i Bolesława Chrobrego oraz ruiny pałacu z kaplicą oraz kościoła. Odkryte w kaplicy baseny chrzcielne świadczą, że najprawdopodobniej właśnie tu odbył, się chrzest księcia Meszka I. Mogliśmy oglądać dobrze zachowane do dziś ruiny tych obiektów. Schyłek świetności lednickiej rezydencji przynosi załamanie wczesnopiastowskiego państwa po śmierci Bolesława Chrobrego.

Poprzez lata Ostrów Lednicki obrósł w rozmaite podania. To z tego miejsca J. I. Kraszewski czerpał inspirację do pisania “Starej Baśni” - “dzieje bajeczne wyspy Ostrowem zwanej”.

Archeolodzy z tutejszego Muzeum twierdzą, że na Ostrowie występuje największe zagęszczenie zabytków wczesnego średniowiecza w Polsce. Odkrycie tego miejsca jest jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach polskiej i europejskiej archeologii. Niedawno też w Jeziorze Lednickim odkryto setki sterczących z dna dębowych pali, które okazały się filarami mostów łączących wyspę z lądem (z X i XI w.).

Były też stragany z pamiątkami, jakby stare chaty, gdzie prezentowano ręcznie wykonywane wyroby z różnych materiałów, stylizowane na wykopaliskowe. Artyści chętnie opowiadali o swych wyrobach, a turyści tym chętniej kupowali.

Przyszedł czas na zwiedzenie Grodu w Biskupinie. Odkrycie osady było jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach polskiej i europejskiej archeologii.

biskupin 01W r. 1933 na skutek prac melioracyjnych w Jeziorze Biskupińskim, poziom wody znacznie się obniżył i wyłoniły się pozostałości umocnień starożytnej osady. Rozpoczęły się badania wykopaliskowe. Podczas wojny Niemcy szukali tam pragermańskich korzeni. W efekcie niepowodzenia okupant kazał zasypać wykopalisko piaskiem i ziemią. W roku 1974 wznowiono prace. Dziś konserwacja polega na utrzymaniu wysokiego poziomu wody w jeziorze oraz monitorowania warunków środowiska dla utrzymania warunków przetrwania autentycznej substancji zabytkowej.

Na podstawie badań drewnianych bali stwierdzono, że 50% użytych do budowy grodu drzew dębowych ścięto w 748 roku p.n.e.

Osada w Biskupinie wiąże się z kulturą łużycką i sięga od ok. XIV do V w. p.n.e. Zrekonstruowany jej fragment, dostępny dziś dla turystów, powstał ok. 700 lat p.n.e. Na terenie osady było ok.106 domostw. Mogło tu mieszkać ok. 800 do 1000 osób, które głównie uprawiały rolę, hodowały bydło, trudniły się rzemiosłem – tkactwem, garncarstwem, odlewaniem z brązu i żelaza oraz myślistwem, rybołówstwem, zbieractwem. Hodowano konie, bydło, kozy, owce, świnie, były też psy.

Osada założona była na wyspie, otoczona wysokim drewniano-ziemnym wałem obronnym. Do grodu wiedzie brama z wieżą. W pobliżu był główny plac zebrań i targów, dalej, ustawione w rzędach drewniane chaty. Każdy rząd chat pokryty był wspólnym dachem krytym trzciną. W chatach były dwie izby: główna z paleniskiem i łożem dla całej rodziny oraz przedsionek dla zwierząt.

Zobaczyliśmy tu osadę mezolityczną, łużycką, neolityczną, oraz wioskę wczesnopiastowską. W pawilonie Muzeum obejrzeliśmy wystawę “Świt historii nad Jeziorem Biskupińskim” - dzieje Biskupina od czasu pojawienia się tu człowieka, czyli od 8000 lat p. n. e. aż po średniowiecze. Gród w Biskupinie zawiera pełnowymiarowe rekonstrukcje wału obronnego, falochronu, bramy, ulic i budynków mieszkalnych.

Skansen w Biskupinie służył do nakręcania scen różnych filmów, m.in. do filmu “Ogniem i mieczem”.

Atrakcją dla nas były też wokół rozlokowane, stylizowane na stare dzieje chaty, w których artyści w epokowych strojach wykonywali różne przedmioty z metalu, różnych kamieni, też półszlachetnych, wełny, proste instrumenty, nawiązujące do dawnych czasów. Patrzyliśmy jak wykonują te przedmioty, słuchaliśmy różnych zabawnych historyjek z dawnych, czy też dzisiejszych czasów.

To nie koniec historii. Pan przewodnik chcąc z nas uczynić wybitnych znawców dziejów Polski, dla utrwalenia i podsumowania, zawiódł nas do Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie. Są tam wystawy np. jak wyglądało życie 1000 lat temu, przedmioty, jakie używali nasi przodkowie, wykopane z ziemi, m. in. ubrania, ozdoby, broń, naczynia, czy obrazy dawnych malarzy opowiadające dzieje Piastów. Także wystawa - historia Gniezna, pokazana dość przewrotnie, bo od dziś ku pradziejom.

Znów ubogaceni wiedzą, acz zmęczeni udaliśmy się do hotelu. Kolacja zregenerowała siły, więc należało uczcić dobry dzień winkiem albo piwkiem. Toż to ostatni wieczór. Tuż za rogiem hotelu było niezłe bistro, gdzie mogliśmy też pogadać i pośpiewać.. Tym razem wyczerpałyśmy, bo panowie raczej przysłuchiwali się jedynie, chyba cały repertuar piosenek przedszkolnych…, ale i harcerskich czy biesiadnych. Tworzymy bowiem zwartą grupę kochających dobrą zabawę i śpiewanie. I znów około północy rozsądek kazał zakończyć imprezowanie.

Dzień następny i ostatni, to – Poznań. Takie ważne i piękne miasto, a mogliśmy tu być jedynie trzy godziny! poznan 01Powrót daleki, korki na drogach itp. Tak więc pan przewodnik ,przegonił nas nieżle abyśmy cokolwiek mogli zobaczyć. Nie będę wymieniać co zobaczyliśmy, ale zdążyliśmy na 12.00 na ratuszowe koziołki. Jak głosi legenda: “...gdy trębacz w samo południe gra hejnał z ratuszowej wieży zgromadzonej gawiedzi pokazują się dwa trykające się koziołki”.

Oczywiście należało zaopatrzyć się w “marcińskie rogale” (króre okazały się niezbyt świeże, ale cóż tam…) i posilić się przed drogą powrotną. W pośpiechu szukaliśmy odpowiedniego miejsca, poganiając kelnerów, bo “pan przewodnik i autobus nie będą na nas czekać!”

Wspaniały pan kierowca dowiózł nas całych i zdrowych. Po drodze umilaliśmy mu czas pośpiewując nadal. Pan przewodnik też starał się w drodze, jak i przez wszystkie dni, rozweselać nas anegdotami i historyjkami z różnych wycieczek.

Wycieczka była wspaniała!! Dziękujemy Paniom : Ewie, Jadzi, Irence, Ani i Krysi, że organizują dla nas takie imprezy, po których wracamy ubogaceni wiedzą, ale też dobrą energią, radością bycia w grupie, w TAKIEJ GRUPIE. Bo my, w naszym Uniwersytecie, jesteśmy bardzo zgraną grupą i na każdej wycieczce tworzymy świetną atmosferę.

Do zobaczenia na następnej imprezie.                        Olga Baksik

  - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - O O O O O O O O - - - - - - - - - B B B B B B B B B  - - - - - - - - - - - - - - - - 

 

 

©2024 Pszczyński Uniwersytet Trzeciego Wieku